czwartek, 2 czerwca 2011

Kuchnia  jachtowa  cd.  -  Grill  -  Ognisko  cz.3



Ryby  na  grilu  i  ognisku cz .1



Żeglarstwo  turystyczne po  WJM kojarzy  się  nam  wszystkim z  wiatrem, świeżym  powietrzem,  wspaniałymi  widokami, cudownymi  wschodami  i  zachodami  słońca,  zdrowym  wysiłkiem, pływaniem, licznymi ogniskami, nowymi znajomościami, niewiarygodnymi  przygodami ,niezapomnianymi wspomnieniami,  ale  również  dla  wielu  z  nas z  wędkowaniem. Jakaż  to przyjemność i  satysfakcja złowić „taaakkką” rybę, ale  to, bądźmy  szczerzy,  zdarza  się  coraz  rzadziej , natomiast nawet kilka „patelniaków” daje dużą frajdę łowiącemu i całej  załodze.

I czy  może  być  coś  bardziej  smacznego  niż  ta świeżo  złowiona  rybka, sprawiona  i usmażona ze  wspaniałą, rumianą  chrupiącą  skórką? Na pewno nie. Największy  problem  przed  usmażeniem, to  kto  to  ma  oskrobać. Tu nie ma  chętnych. Ale  i  na  to  jest  sposób. Nawet  na  okonia, że  nie  wspomnimy  o linie  czy  pstrągu, które  jak  nic  sami  nie  złowimy  możemy  zawsze  kupić w  sklepach gospodarstw  rybnych np. w Okartowie i Głodowie  na Śniardwach, czy w  Mikołajkach  bądź  Rucianem- Nidzie  przy śluzie  na  Guziance.

Jak wcześniej  wspominaliśmy, my  pieczemy  na  grilu używając  folii  aluminiowe na  ruszt, którą  po  rozgrzaniu  grila  do właściwej  temperatury  smarujemy  olejem naturalnym  lub  olejem  w  sprayu, ale  możemy  piec  bezpośrednio  na  ruszcie, po  uprzednim  posmarowaniu  olejem  na  grubo.

Ta ostatnia  forma  niesie  za  sobą  konieczność  żmudnego  oczyszczenia  grila, czytaj  szorowania (niestety), ale  można  i  tak. Pora  zacząć.



Okoń  na  grilu.

Zaczynamy  od  odcięcia  głowy, następnie  rozcinamy  brzuch  i  dokładnie  patroszymy, myjemy i  osuszamy  ręcznikiem  papierowym. Z zewnątrz

i z  wewnątrz  skrapiamy  sokiem z cytryny. Osuszamy; doprawiamy  solą  i  pieprzem. Do środka  wkładamy 2-3 gałązki  zielonej  pietruszki, koperku, mięty lub to  kto  co ma  i  co  lubi. Może  również  nie  być  nic, ale  wtedy 

i  smak  jest  inny. Rybę  nacieramy  olejem  i  wkładamy  na ruszt. Grill przykrywamy  pokrywą (jeśli jest), lub kawałkiem folii aluminiowej stroną błyszczącą do ryby.

Przewracamy przy pomocy łopatki lub 2 widelców po 5 minutach i pieczemy

następne 5 min. Ryba  jest  gotowa, gdy  płetwa  grzbietowa  łatwo  się  oddziela, a powierzchnia tworzy ładną, zrumienioną  skorupkę. Zdejmujemy z rusztu,

bierzemy „w garść” i jemy rozkoszując się smakiem. Można smażyć  na  ognisku, a i na patelni, co od  czasu do  czasu  robimy, bo  jak  sama  nazwa  wskazuje  „patelniaki”    najlepsze.



Następna ryba, o której  wspominaliśmy  na  wstępie, to lin. Oto i  przepis:







Lin  na  grilu.

Skrobanie  lina  niektórzy  uważają  za profanację, a  większość  uważa, że jest  ono  absolutnie  zbyteczne. Podzielamy  ten  pogląd  w  całej  rozciągłości.

Zatem, jak  zwykle, zaczynamy  od  odcięcia głowy. Następnie patroszymy, myjemy  i  osuszamy. Skrapiamy sokiem  z  cytryny  lub  octem  winnym np. jabłkowym. Powierzchnię  lina  polewamy  octem  (po chwili  może  zrobić  się  niebieski i to  jest  prawidłowe)  i  dokładnie  usuwamy  śluz. Teraz  dokładnie  spłukujemy  ocet i  sok  z  cytryny. Przyprawiamy pieprzem i solą, nacieramy  oliwą  i  wkładamy  na  ruszt  przygotowany  jak  poprzednio. Pieczemy około 10-12  minut  na  każdą  stronę, aż  skórka  będzie  rumiana.

Jednak najsmaczniejszy  jest  lin  z  patelni. Ponieważ pieczenie  lina  na  patelni   na  kuchence  w  kabinie wiąże się z dużymi niedogodnościami (olej  pryska  dookoła  i  dymi) polecamy przenieść  to  pieczenie  na zewnątrz, czyli na gril  lub  na  żar  ogniska.

Na  patelnię  wlewamy  sporo  oleju, a  kiedy  zacznie  wrzeć wkładamy  rybę uprzednio naciętą  poprzecznie  na  powierzchni w 2- 3 miejscach. Małe  ości 

w  czasie  pieczenia  łatwiej  się  rozpuszczą. Wkładając  rybę  na  wrzący  olej  należy  mieć osłonięte  ręce (długi rękaw, rękawiczki), co  uchroni  nas  przed przykrymi  poparzeniami. Smażymy  po 5-6 minut z  każdej  strony. Kiedy  skórka będzie złoto-brązowa, a płetwy  łatwo  się  oddzielają – ryba  jest  gotowa. I  jest  wspaniała. I  najlepiej  smakuje  jedzona  bezpośrednio  rękoma (czystymi), kiedy  oddzielamy    na  drobne  kawałki. Ta ryba  nie  potrzebuje  żadnych  dodatków, co  najwyżej  kromkę  chleba (najlepiej świeżego).

 Można oczywiście podać  wino  lub  piwo, ale  zważywszy, że  jemy  rękoma  stosowniejszym  napojem  wydaje  się  być  piwo.

Miłych  wrażeń kulinarnych.



andy&eli








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz