czwartek, 2 czerwca 2011

Kuchnia jachtowa  cd. – F O N D U E  cz.2



Modyfikacja własna 1.



Przygotowanie  fondue  na  jachcie jest możliwe, ale też i niebezpieczne, ponieważ fala albo nagły ruch np. załoganta, lub jakiś niefortunny ruch cooka

Może doprowadzić do sytuacji, że naczynie, w którym  przygotowujemy

fondue może spaść z palnika i poparzyć  kogoś z biesiadników. Znacznie  bezpieczniej będzie, jeżeli przeniesiemy się  na ląd do ogniska, albo w porcie na trawę lub  chociażby na pomost (o ile nie jest ruchomy). Do tego ostatniego miejsca najlepszy  wydaje  się  jak  najmniejszy  gril na małych nóżkach ( do kupienia za grosze prawie na każdej stacji benzynowej czy sklepach AGD).

My  na  swój sposób zmodyfikowaliśmy  klasyczne, szwajcarskie fondue.

Nie musimy mieć do tego specjalnego naczynia z podgrzewaczem. Wystarczy dość szeroki, płaski garnek ustawiony na malutkim grilu (żarzącym się oczywiście). Do garnka  wlewamy gotowy, kupiony sos pomidorowy np. taki do spaghetti lub sos grzybowy, także gotowy; bądź robimy z torebki wg. przepisu.

Jeżeli  mamy  swój  własny, ulubiony  sos, to również  możemy go zrobić.

Obojętnie jaki sos użyjemy, podgrzewamy go na kuchence gazowej w kabinie jachtu i wynosimy na zewnątrz, gdzie nasz mały grill żarzy się. Stawiamy garnek na grilu lub na żarze dogasającego ogniska ( wtedy  warto garnek  owinąć folią  aluminiową – nie okopci się i lepiej trzyma temperaturę)

 i zaczynamy biesiadę. Przed podgrzaniem sosu należy przygotować  szpadki

(takie jak do szaszłyków), jeżeli ich nie mamy możemy je zrobić

z gałązek pozbawionych liści (muszą  być z drzew liściastych, bo sosnowe i świerkowe dają nie tylko żywiczny zapach, ale i gorycz). Do pieczenia,

 a właściwie gotowania w sosie nadają się wszystkie  rodzaje wędlin, bułka i chleb.

My przygotowujemy: około 3 cm długości kawałki kiełbasy podwawelskiej (ponacinanej poprzecznie – szybciej się gotuje), podobne kawałki kiełbasy polskiej pieczonej, kostki wędzonki góralskiej 3x3 cm i podobne kostki sera salami, lub grube plasterki podzielone na 4 części. Podobnie  porcjujemy szynkę lub kiełbasę krakowską, jeśli akurat mamy w kawałku. Wymiary podane są jedynie orientacyjne. Chodzi o to żeby były to  kawałki takiej wielkości, które dadzą się  nadziać  na nasze szpadki. Ponadto używamy kalafior i brokuły, które po podzieleniu na „różyczki” myjemy i zalewamy wrzątkiem na 3-4 minuty, cedzimy i podajemy  w salaterkach lub miseczkach. Te warzywa po blanszowaniu tracą  charakterystyczny smak „surowizny”. Pieczywo, które nie musi być świeże, również kroimy w kostki i zanurzamy w sosie, ale  możemy nie kroić w kawałki a w plastry i opiekać nad ogniskiem lub na grilu. Do tego możemy podaż zieloną sałatę z sosem Winegret lub z sokiem cytrynowym lekko ocukrzonym. Mogą być także ogórki  małosolne, które sami zrobiliśmy (przepis podaliśmy w poprzednich postach). Należy  przygotować tyle produktów, żeby wszyscy się najedli. Jeżeli zostały nam z poprzednich posiłków kotlety mielone lub inne  mięsa (gulasz się nie nadaje) czy wędlina nawet w plasterkach (nadziewamy ją na szpadki „harmonijkowo”), wszystko to możemy użyć. Musimy być  również  przygotowani na ewentualne  dogotowanie  następnej porcji  sosu – tym razem może być inny. To tylko urozmaici nasz wieczór

z fondue. I nie musi być ognisko. Naprawdę  wystarczy „malutki” grill,

 na zakup którego gorąco namawiamy. Posiłek nie jest pracochłonny, nie jest drogi, a zabawa jest doskonała. Przekonajcie się  sami.

Następny  post  poświęcimy kolejnej nasze  modyfikacji  fondue, na którą już dziś  zapraszamy.



andy&eli


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz