Kuchnia jachtowa cd. – F O N D U E cz.2
Modyfikacja własna 1.
Przygotowanie fondue na jachcie jest możliwe, ale też i niebezpieczne, ponieważ fala albo nagły ruch np. załoganta, lub jakiś niefortunny ruch cooka
Może doprowadzić do sytuacji, że naczynie, w którym przygotowujemy
fondue może spaść z palnika i poparzyć kogoś z biesiadników. Znacznie bezpieczniej będzie, jeżeli przeniesiemy się na ląd do ogniska, albo w porcie na trawę lub chociażby na pomost (o ile nie jest ruchomy). Do tego ostatniego miejsca najlepszy wydaje się jak najmniejszy gril na małych nóżkach ( do kupienia za grosze prawie na każdej stacji benzynowej czy sklepach AGD).
My na swój sposób zmodyfikowaliśmy klasyczne, szwajcarskie fondue.
Nie musimy mieć do tego specjalnego naczynia z podgrzewaczem. Wystarczy dość szeroki, płaski garnek ustawiony na malutkim grilu (żarzącym się oczywiście). Do garnka wlewamy gotowy, kupiony sos pomidorowy np. taki do spaghetti lub sos grzybowy, także gotowy; bądź robimy z torebki wg. przepisu.
Jeżeli mamy swój własny, ulubiony sos, to również możemy go zrobić.
Obojętnie jaki sos użyjemy, podgrzewamy go na kuchence gazowej w kabinie jachtu i wynosimy na zewnątrz, gdzie nasz mały grill żarzy się. Stawiamy garnek na grilu lub na żarze dogasającego ogniska ( wtedy warto garnek owinąć folią aluminiową – nie okopci się i lepiej trzyma temperaturę)
i zaczynamy biesiadę. Przed podgrzaniem sosu należy przygotować szpadki
(takie jak do szaszłyków), jeżeli ich nie mamy możemy je zrobić
z gałązek pozbawionych liści (muszą być z drzew liściastych, bo sosnowe i świerkowe dają nie tylko żywiczny zapach, ale i gorycz). Do pieczenia,
a właściwie gotowania w sosie nadają się wszystkie rodzaje wędlin, bułka i chleb.
My przygotowujemy: około 3 cm długości kawałki kiełbasy podwawelskiej (ponacinanej poprzecznie – szybciej się gotuje), podobne kawałki kiełbasy polskiej pieczonej, kostki wędzonki góralskiej 3x3 cm i podobne kostki sera salami, lub grube plasterki podzielone na 4 części. Podobnie porcjujemy szynkę lub kiełbasę krakowską, jeśli akurat mamy w kawałku. Wymiary podane są jedynie orientacyjne. Chodzi o to żeby były to kawałki takiej wielkości, które dadzą się nadziać na nasze szpadki. Ponadto używamy kalafior i brokuły, które po podzieleniu na „różyczki” myjemy i zalewamy wrzątkiem na 3-4 minuty, cedzimy i podajemy w salaterkach lub miseczkach. Te warzywa po blanszowaniu tracą charakterystyczny smak „surowizny”. Pieczywo, które nie musi być świeże, również kroimy w kostki i zanurzamy w sosie, ale możemy nie kroić w kawałki a w plastry i opiekać nad ogniskiem lub na grilu. Do tego możemy podaż zieloną sałatę z sosem Winegret lub z sokiem cytrynowym lekko ocukrzonym. Mogą być także ogórki małosolne, które sami zrobiliśmy (przepis podaliśmy w poprzednich postach). Należy przygotować tyle produktów, żeby wszyscy się najedli. Jeżeli zostały nam z poprzednich posiłków kotlety mielone lub inne mięsa (gulasz się nie nadaje) czy wędlina nawet w plasterkach (nadziewamy ją na szpadki „harmonijkowo”), wszystko to możemy użyć. Musimy być również przygotowani na ewentualne dogotowanie następnej porcji sosu – tym razem może być inny. To tylko urozmaici nasz wieczór
z fondue. I nie musi być ognisko. Naprawdę wystarczy „malutki” grill,
na zakup którego gorąco namawiamy. Posiłek nie jest pracochłonny, nie jest drogi, a zabawa jest doskonała. Przekonajcie się sami.
Następny post poświęcimy kolejnej nasze modyfikacji fondue, na którą już dziś zapraszamy.
andy&eli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz