N a s z a K u c h n i a J a c h t o w a .
Rozpoczynamy cykl postów poświęconych kuchni na jachcie. Do sezonu letniego (żeglarskiego) zaczynamy przygotowania zwykle na kilka tygodni wcześniej. Obok planowania trasy i miejsc, które będziemy chcieli odwiedzić przygotowujemy na początek listę niezbędnych zakupów artykułów, które nie wymagają specjalnego przechowywania, a będą potrzebne w czasie całego sezonu. My, jako ludzie na emeryturze, a więc nie związani z żadnymi ograniczeniami czasowymi, ponad to dysponującymi własną „łódką” zwykle zaczynamy sezon (jak większość) w pierwszy długi weekend, a kończymy w ostatnich dniach września. Sezon mamy więc długi, stąd i lista zakupów „stałych” też jest długa. Obecnie pływamy tylko we dwoje na „łódce” 8,5 m po pokładzie, stąd też miejsc do „zmagazynowania”
zapasów jest wystarczająco. Specyfika pływania w rejsach załogowowych (czasy studenckie), czy rodzinnych (pływaliśmy z dwójką naszych dzieci)
jest diametralnia różna od obecnej, ale nabyte wcześniej doświadczenia
pozostaną na zawsze, stąd też chcemy się podzielić i tymi teraz i tymi odległymi. Zmienił się również „sposób” pływania. Nie są to już rejsy 2 – 4 tygodniowe, ale 5- 7 dniowe. Ponieważ mieszkamy na Mazurach, o od Śniardw
gdzie jest nasz port macierzysty, dzieli nas kilka minut jazdy samochodem
możemy sobie pozwolić na taki rytm: kilka dni pływania, oczywiście jeśli pogoda dopisuje, a potem parę dni przerwy na uzupełnienie zakupów artykułów krótkoterminowych, pranie, przeglądnięcie poczty, wygodne wyspanie się, dobry (nieograniczony czasem prysznic) i… wracamy. I tak „da capo al fine” (mówiąc językiem muzycznym) . Przed rozpoczęciem pływania układamy również jadłospis na najbliższe parę dni, ale też i na dalsze tygodnie (przetwory).
Z zapasów trwałych, które zawsze mamy pod reką, w krótkim czasie możemy przygotować awaryjny posiłek. Mając makaron, ryż, przyprawy, konserwy, zupy i sosy w proszku, mleko, placki ziemniaczane (w proszku)
i inne podobne składniki żadna niespodziewana wizyta, czy inna awaryjna sytuacja nie jest w stanie nas zaskoczyć. Ale zawsze preferowaliśmy
konserwy robione przez nas w domu, które można przygotować szybko
i tanio, a co najważniejsze mogą być przechowywane na jachcie bez lodówki 2-3 miesiące i dłużej. Te konserwowane przez nas produkty zaczęliśmy stosować w czasie naszych rejsów rodzinnych (wtedy 4-o tygodniowych) i nigdy nam, ani naszym nawet małym dzieciom nie zdarzyła się nigdy żadna niedyspozycja żołądkowa, nie wspominając o jakimkolwiek zatruciu pokarmowym. Spróbujemy podzielić się naszym doświadczeniem w tym zakresie.
Na początek kilka dobrych rad:
Masło lub margarynę możemy mieć zawsze świeże nawet wtedy kiedy nie mamy lodówki. Przechowujemy je w zielonym ogórku. W tym celu należy kupić jak największe i najgrubsze zielone ogórki. Schłodzić je w zimnej wodzie, przeciąć je wzdłuż, wydrążyć pestki w obu połówkach, a w to miejsce włożyć masło (margarynę) mocno ugniatając, żeby pozbyć się powietrza. Połówki składamy, owijamy folią aluminiową (błyszczącą stroną
do wewnątrz), wkładamy do torebki foliowej i umieszczamy torebkę w chłodnym miejscu. U nas jest to zęza (sucha), a na „ mieczówkach” można schować to do przedniej bakisty , której dno jest poniżej linii wodnej.
Innym sposobem przechowywania masła (margaryny) jest włożenie do słoika typu twist, lub do innego szczelnego pojemnika. Masło należy dokładnie ugnieść (powietrze) i zalać zimną osoloną wodą (płaska łyżeczka soli na szklankę wody). Słoik owijamy folią aluminiową i wstawiamy w chłodne miejsce zabezpieczając przed upadkiem.
Jeśli mamy świeże mięso np. pierś kurczaka, karkówkę czy inne mięso w kawałku należy włożyć je do szczelnego pojemnika, zalać sokiem pomarańczowym lub maślanką, zamknąć pojemnik i włożyć w chłodne i ciemne miejsce. Tak zabezpieczone mięso przechowa się przez 1-2 dni, a przy okazji „zamarynuje” się. Po wyjęciu z „marynaty” wystarczy tylko doprawić solą, pieprzem, czosnkiem…… czym kto lubi i gotowe.
- Utarte ziemniaki na placki kartoflane nie ściemnieją tak szybko jeżeli ich powierzchnię posypiemy mąką.
- Bułkę tartą przesmażoną z masłem, którą używamy do polania fasolki szparagowej, kalafiora, marchewki lub chociażby „leniwych” pierogów
nie powinniśmy smażyć razem. Należy najpierw zrumienić bułkę na suchej !
patelni. Wyłączyć palnik i dodać masło. Bułka nie wchłonie wtedy dużo masła, a potrawa będzie mniej kaloryczna i bardziej smaczna.
c.d. – następny post.
andy&eli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz